"Trochę zimy w środku lata..." - ale nie martwcie się - wszystko w porządku: słońce stanowczo króluje na niebie, obłoki są tylko tłem, conajwyżej pretekstem (Rorschach w wersji 'naturel':) do fantazjowania co kto widzi na nieboskłonie, jeśli właśnie wypoczywa na kocu czy w hamaku... Ptaki wspaniale wywiązują się z ćwierkań a kwiaty z barw... A zima... zima tylko... w zawieszkach nad którymi ostatnio pracowałam. Już z myślą o grudniowych świętach stworzyłam serię inspirowaną bielą i delikatnością śniegu oraz koronkami , a główne role powierzyłam aniołom (ale nie tylko:)) - więcej szczegółów już wkrótce w Retro Charm Garden. Zależało mi, by nie były to typowe "sezonowe" świąteczne zawieszki - by - owszem -miały urok godny świąt, ale i ponadsezonowy czar. Tak, by było oczywiste, że będą zdobić dom także wtedy, gdy opuści go madame Choinka....Bardzo tęskni mi się za Majeczką, która pod czułym okiem babć hula już miesiąc u podnóża Beskidów... Piszemy do siebie listy ("Mamo, zadzwoń zaraz jak to przeczytasz!!!!"), rozmawiamy przez telefon... ale nie ma to jak schować się wspólnie pod kołdrą i powygłupiać! Nawet w kuchni zupełnie inaczej, gdy Majka...
Na szczęście zobaczymy się już lada moment... Jeśli macie ochotę i w dyspozycji 4 minuty - zapraszam: zobaczcie film PLAC ZABAW, o którym pisałam w poście His Great Day.Rozpoczęłam dzisiejszy wpis od nieba - niech i błękity będą w epilogu, ale te pachnące morzem, marynarskie i plażowe:
Tym z Was, którzy klimat wakacji chcieliby zatrzymać na dłużej z pewnością spodoba się seria wyrobów insirowana nadmorskimi klimatami, która pojawiła się w Arte Ego. Moimi faworytami od razu stał się worek i poduszka zdobione muszlami.Lazurowe, kobaltowe, błękitne i szafirowe pozdrowienia -
Alicja


Przełom czerwca i lipca to dla mnie jeszcze nie czas by delektować się w pełni koneksją pomiędzy słowami 'lato' a 'wakacje'... Sporo w tych dniach mieszka(ło) też we mnie smutku. Stworzenie człowieka trwa kilka miliardów lat, jego śmierć zaledwie kilka sekund - to było ostatnie zdanie, jakie przeczytałam w przepięknej (czyt.: polecam serdecznie!) książce Josteina Gaardera Maja przed pójściem spać. Podkreśliłam je ołówkiem. Nazajutrz dowiedziałam się o śmierci Michaela Jacksona. Zdarzenia te zlepiły się w jedną całość. A smutek związany z odejściem MJ nie mógł nie rozdrapać metafizycznej rany jaką każdy homo sapiens nosi w sobie - mam na myśli świadomość śmierci. Nie chcę powiedzieć, że boję się śmierci, uważam ją za element (koła) życiaż. Chodzi mi raczej o refleksję i potrzebę mierzenia się z nikłością i kruchością cudu jaką jest bycie tutaj, odpowiadanie sobie na pytanie o sens a przede wszystkim o odkrywanie go.
Koniecznie muszę pokazać Wam naszyjnik, który stworzyła moja przyjaciółka Ana. Zachwycił mnie. Uważam, że jest niezwykły, więc tym bardziej mi miło, iż 



Radości z każdej wakacyjnej chwili!