Jaka inna kombinacja aniżeli 'duże miasto + zima' mogłaby bardziej sprzyjać hołubieniu kwiatów? Chyba żadna. Świadomość mrozu, śniegu i betonu jako głównych twórców zaokiennej inscenizacji... to bodziec, by na każdy najdrobniejszy płatek i listek patrzeć ze wzmożoną czułością...Inne ulotne zjawisko, które także może być lekiem na zmrożone białą porą roku serce to tęcza... W przyrodzie zawsze przyprawia mnie o dziecięcy zachwyt. A teraz gdy światła codzień coraz więcej, we własnych kątach wyczarowuję ją sama. Przepis nań najprostszy w świecie: zawieszenie przeźroczystych mobili w oknie, szkiełek, kryształów z żyrandola, które pięknie rozszczepią promyki... Na zdjęciu poniżej, jeśli się przypatrzycie - jedno z owych tęczowych muśnięć na ścianie, tuż obok półki nad biurkiem. To naprawdę kojące momenty, kiedy cały zastęp małych tęcz wędruje po wszystkich ścianach w rytm słonecznych kroków na niebie...
I na koniec inne róże - metalowe - stworzone z pietyzmem przez dłonie utalentowanego człowieka. Wypatrzyłam je na bazarze na Kole jakiś czas temu. Nikt nie miał pojęcia, czego mogły być elementem i czemu służyć. Wiedziałam od razu, że pasują do mnie i do mojego domu. Od tego dnia te królowe towarzyszą mi przy pracy kwitnąc nad biurkiem... Znalazło się też dla nich bardziej praktyczne przeznaczenie niż można by się spodziewać: pręty na których umocowane są pączki - mają na końcu haczyki: mój synek używa ich do ściągania w dół z sufitu ekranu od projektora....
Mam nadzieję, że podczas weekendu spotka Was wiele radosnych chwil - czego Wam życzę -Alicja

Wyjątek stanowi 'A' - od razu dołączyłam tę zawieszkę do pozostałych moich 'skarbów' na łańcuszku... Bardzo lubię ten swój naszyjnik i traktuję jako amulet... Co prawda nie połyskuje żadnym świecidełkiem, ale w symboliczny sposób - i poprzez formę i poprzez treść, wyraża mnie. I charakteryzuje - nie gorzej niż info w dowodzie osobistym...
Kiedy rozważam cud istnienia moich dzieci to zawsze mam wrażenie, że to jak zanurzanie się w paradoksie czasu. Jakub - niemal wczoraj jeszcze maleńki, dziś już większy ode mnie. Wyższy ode mnie, ale nadal moje małe dziecko przecież. Tak niedawno/dawno bal w przedszkolu a tydzień temu studniówka... Nie obejrzę się a w ten sam sposób wspominać będę to co dziś, jutro, za tydzień...
Dorosłe życie dzieci to nie tylko wypadkowa tego co przed nimi odkryliśmy, do czego ich zachęciliśmy, co w nich rozbudziliśmy. Niemniej - jako matka chyba nietypowa jak na nasze czasy - nigdy nie rozbudzam w nim "ambicji", nie ustawiam go do żadnego wyścigu, bo jestem przekonana, że takowy nie może przynieść Szczęścia. Najważniejsze, aby robił to co kocha, aby miał pasję i wrażliwość. Jeśli stanie się to jego zawodem - to cudnie. Jeśli nie, to przynajmniej będzie miał w sercu coś co sprawi, że po przyjściu z pracy nie będzie realizował modelu "kapcie i telewizor", tylko zajmie się czymś co będzie sprawiało mu radość - swoim hobby. Dla mnie to najważniejszy obowiązek rodzica - zaraz po duchowym uwrażliwianiu - pozwolić spróbować czego tylko się da - od gry na gitarze poprzez bieganie, wycinanki, po ....., by pomóc dziecku nie tylko znaleźć własną pasję ale i odkryć z nim, że ta pasja to jego prawdziwy skarb. Skarb, którego wartość nie płynie jedynie z zadowolenia i radości jakie daje oddawanie się owemu zajęciu, ale dodatkowo pozwala także poznawać świat, nowych ludzi oraz stale się rozwijać.
I realne wczoraj: co za honor - spotkać w takich okolicznościach reżysera