
Listopad już tradycyjnie okazał się miesiącem, w którym przydałoby się mieć cztery ręce i patent na naciąganie dni jak sprężyn -ot żeby miały po te 36 godzin... Kiedy dzieje się zbyt wiele - wszystkie nowe pomysły muszą czekać, hierarchia jest sztywna - wpierw zobowiązania. A nic mnie tak nie uwiera jak niemożność spontanicznej realizacji.... Ale już jest grudzień i mam nadzieję, że teraz wszystko będzie płynęło spokojnie jak kolęda... Zwłaszcza, że odpowiednia scenografia już jest - Warszawę pokryła megakołderka śniegowa.... Spoglądam przez okno na balkon i zastanawiam się z której bajki ten kadr....

Podziwiam te biele z bezpiecznej, bo ciepłej, domowej przestrzeni mojego świata. I tylko spokój jest po tej stronie szyby taki sam jak tam.... Niezmącona przedpołudniowa cisza... - przywilej pracy we własnych czterech kątach.... Takie szczęście...

Mróz czy nie mróz - ciepło Was pozdrawiam,
Alicja
P.S. Odwiedźcie
Retro Charm Garden, aby zobaczyć co zrobiłyśmy wspólnie z wspaniałą
Li. Zapraszam:)