piątek, 16 stycznia 2009

Piękna codzienność...


Nie nauczyłam się tego od razu... Trwało to długo... I nadal nie jest to umiejętność z tych bezwarunkowych... Ale idzie mi już całkiem dobrze...
Kiedyś - im przedmiot codziennego użytku był piękniejszy - tym głębiej taki skarb chowałam w kredensie, cieszyłam nim oko jedynie chwilami i niczym pies ogrodnika broniłam go przed... sobą samą. Rzeczy wszak tłuką się, rysują, płowieją... A skąd później wezmę równie godne zastępstwo? I tak to co radować mogło bardziej - przegrywało z tym co pośledniejsze w pojedynku o wspólną podróż przez dni...
Dzisiaj nie mam czegoś takiego jak np. porcelana na wyjątkowe okazje. Codziennie jemy z najpiękniejszych talerzy jakie mamy. Czyż każda z chwil, którą możemy spędzić z najbliższymi nie jest szczególna i niepowtarzalna? Jeśli stłucze się 'ukochana' filiżanka - nie lamentuję, bo tak naprawdę, to nic w porównaniu z prawdziwymi ludzkimi dramatami... Aż wstyd byłoby się użalać. Dostrzegając ubytek powstały w obrusie wolę go odczytywać jako zapisek pewnej historii rodzinnej... Dobrze mieć rodzinę i dobrze mieć historię... Odchodzenie w przeszłość naszych ulubionych przedmiotów, pozwolenie by powoli traciły swój blask - to wspaniała lekcja - wszystko przemija... My przemijamy... Wolę, aby zamiast sterty pięknej porcelany pozostała po mnie pamięć, że nawet z naleśnikowego dania potrafiłam wyczarować wytworną ucztę...
Życzę Wam weekendu wartego wspomnienia -
Alicja

19 komentarzy:

  1. Tak powino być jak piszesz, ja doskonale zdaję sobię z tego sprawę a jednak zdarza mi się coś chomikować na "specjalne okazje", kurcze, muszę z tym bardziej powalczyć bo nie lubię takiego nastawienia do pięknych rzeczy. Cieszę się że Tobie się to udało. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobnie zostałam wychowana - piękno było na specjalne okazje - i ja również złamałam tę zasadę, tak jak Ty cudownie to opisałaś.
    U mnie jutro na obiad naleśniki :))
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opisałaś to tak pięknie, mądrze i głęboko. I ja się od jakiegoś czasu tego uczę, odkrywam i praktykuję z różnym powodzeniem bo doświadczam wcale nie rzadko tych stanów, że mi czegoś szkoda, że wolę zachomikować na czasy lepsze,na czasy domku jednorodzinnego i wymarzonych przestrzeni.
    Opisałaś to tak, że choć słyszałam te prawdy już nieraz od mędrców tego świata, że każda chwila jest warta przeżycia jej odświętnie bo jest cenna tym cenniejsza gdy z bliskimi to właśnie Twoje słowa dokładnie Twoje zdania będę przywoływała przypominające mi o tym gdy zachowywać się będę dla siebie samej jak pies ogrodnika w oszczędzaniu na lepszy czas.

    Nie wiem czemu akurat teraz po tym poście ale bardzo mocno to czuję szczególnie gdy pisałaś o ludzkich dramatach i tym, że stłuczony piękny i nawet cenny przedmiot to przy tym drobnostka, którą nie warto się przejmować- mam przypływ ogromnej sympatii dla Ciebie -zresztą sympatii którą mam zazwyczaj:), jesteś szalenie mądrym i wartościowym człowiekiem. I mam nadzieję, że to nie wygląda na celowe kadzenie bo kadzeniem nie jest tak tylko wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie ubrałaś w słowa swą codzienność. Celebracja posiłków jak najbardziej zbliża rodzinę. Podziwiam Cię, ponieważ wiem ile to wymaga wysiłku, aby przygotować całą oprawę posiłku i dodatkowo zebrać przy stole rodzinę. A jeśli chodzi o straty materialne,ja hołduję zasadzie, że to tylko rzecz nabyta. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak pięknie Alicjo opisałaś taką ,w sumie,prostą sprawę.Myślę,że problem chomikowania pięknych rzeczy i wyciągania ich jedynie ,,od swięta,,ma większośc z nas .Ale masz rację,trzeba to zmienić..Ja przynajmniej spróbuję...Bardzo serdecznie pozdrawiam...Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem krótko; napisane cudownie...
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  7. and again...such a wonderful picture! You really have got talent to make friendly, stylish photographs!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Doskanle rozumiem - o czym piszesz. I ja przez to przechodziłam w podobny sposób. W pewnym momencie los nie szczędził mi przeciwności (...) Minęło wiele czasu, który mijał w pośpiechu , stresie i braku dbałości o takie detale jak piękne nakrycie stołu. Gdy trudny czas minął - poczułam przypływ szukania oprawy dla każdego z nowych dni. Nauczyłam się szanować codzienność i z każdego dnia czynić małe święto.
    Przywiązuję się niestety do przedmiotów zbyt mocno, ale naturalnie masz rację - one też nie mogą trwać wiecznie. Ząb czasu ...
    Piszesz przepięknie .
    Przesyłam moc serdecznych pozdrowień.

    OdpowiedzUsuń
  9. Popieram i stosuję się do zasady. Używamy każdego dnia zastawę z prezentu ślubnego, bardzo ją lubimy. Dzięki temu każdy posiłek ma klimat świątecznego. Jedynym serwisem, którego używam od święta jest serwis do kawy od mojej Ani, przywieziony z Hiszpanii. Pamiątka po Babci, hiszpańska robota, ma tak malutkie filiżaneczki, że nadaje się do jedynie do dekoracji :) Pięknie zdobi. A u Ciebie jak zwykle śliczne, nastrojowe zdjecia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach! Dodam jeszcze, że pięknie, przepięknie napisane! Jak zwykle. Zarówno Ty, jak i Kamila z Zakamarka macie tak cudowny styl pisania, że słowo po słowie, zdanie po zdaniu podziwiam i zazdroszczę, bo skończyłam polonistykę i bardzo mi wstyd, że ja się tak kolorowo i obrazowo nie wysławiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. piękne słowa! wygrzebie moje zapasy dzisiaj :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Mądre słowa..
    Pozwoliłam sobie dodać Twój blog do zakładek u mnie (zascianek.blogspot.com), żeby nie zapomnieć zaglądać - mam nadzieję ze nie masz nic przeciwko?
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak tam zdrówko naszej Alusi?:)pokonałaś bakcyla?jeśli nie walcz kobieto, walcz i zdrowiej. Buziaki. K.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie napisane...
    Alicjo zapraszam Cię po odbiór wyróżnienia:)))
    Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak trzymaj! Życzę wielu pełnych piękna i doniosłości chwil. Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  16. W moim rodzinnym domu wszystko było proste, z surowych materiałów. Dosłownie góralskie życie. Prosto, konkretnie, bez zbędnych upiększeń. Natomiast u teściowej zobaczyłam inny, bardziej barwny świat na stole. To teściowa mnie nauczyła, że nie chowamy pięknej i drogiej zastawy na" za sto lat", że pijemy z eleganckiej filiżanki codziennie, a nie tylko dwa razy w roku. A jak się stłucze? I co z tego... kupi się nowe i już. Jak ja kocham obie moje mamuśki ;-)) A Ty Alicjo jesteś niesamowita, ale to akurat wiemy wszystkie... Ogromne buziaki od góralicy, która musi (kurde)mieszkać na Dolnym Śląsku.

    OdpowiedzUsuń
  17. Piekne slowa... ciezko mi, ale staram sie wprowadzic te 'zasade' takze w moim domu. Piekny zakatek tu stworzylas. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Czasem tak jest, że jedna myśl tak zbliża... Cieszę się, że myślimy podobnie, że doceniamy, jak przedmioty pięknieją w codziennym używaniu, jak stają się tym bliższe i bardziej ukochane... Tyle tylko, ze ja bardzo długo załuję utraconych, stłuczonych...

    OdpowiedzUsuń
  19. Dosyć późno komentuje ten post ale nie sposób go nie skomentować a pora chyba nie ma znaczenia. Komentarz natomiast sam układa mi się pod palcami gdyż to co piszesz to prawda dotykająca każdej kobiety...co więcej, Pani domu która doświadczyła czasów kiedy tych wszystkich pięknych rzeczy kiedyś w naszym kraju nie było. Doświadczyłam tego pośrednio gdyż byłam wtedy dzieckiem ale jak to dziecko, wypiłam z mlekiem matki pewne zachowania. Ja też chowam na lepsze jutro wszystko co ociera się o "luksus" i teraz, po lekturze Twojego postu widzę jak po macoszemu traktowałam codzienność mojej rodziny. Dlaczego w sumie nie świętować każdego dnia ? To piękne i bardzo mądre, przecież każdy dzień trzeba traktować jakby był naszym ostatnim...chapeau bas dla Twojej mądrości. Ewa

    OdpowiedzUsuń

Welcome to my blog, I love to hear your comments.
Thank you!