czwartek, 13 grudnia 2012

Amour...

"To the world you are one person,
but to one person you are the world..."

Wiem, że Bóg stworzył wspomnienia, byśmy mogli się cieszyć różami w zimie, ale... wolę od przywołań pamięci prawdziwe kwiaty nawet w grudniu... Świetnie odczarowują, osładzają zimowy czas....(W tle - efekt kolejnych farbowań domowych, zadowalająco 'sprana' niebieskość - wynik eksperymentów z szafirowym barwnikiem.) Chciałabym jeszcze przed Świętami znaleźć czas na kolejne farbowania (to już uzależnienie??:)), ale czy się uda?

Jak się pewnie domyślacie część grudniowego czasu odmierzam retro charmami, przygotowując zamówienia zawsze myślę serdecznie o osobach, które chcą mieć tę moją twórczość w swoim domu i mam nadzieję, że ta fala sympatii, pozytywnej energii i dobrej intencji także staje się elementem zawieszek:) Dziękuję za Wasze zaufanie.
A na zdjęciach nie bez powodu pojawia się słowo "Amour"...
Bo Wydarzeniem ostatnich dni było obejrzenie filmu 'Miłość' Michaela Haneke.
Zawsze staramy się z D. wygospodarować czas tylko dla nas, poza domem (randki jak nic:))
Na ten film czekaliśmy cierpliwie/niecierpliwie od pierwszych wzmianek o jego realizacji. I pojechaliśmy w sobotę na seans do 'Muranowa'. Każdy film Haneke, który widziałam to był dla mnie ostry chwyt za gardło, za serce. I tak było tym razem.  Wracam do niego w myślach raz po raz. Pięknie go było obejrzeć trzymając (lub mocno ściskając) za rękę D. A pewne słowo na 'a' weszło do naszego sekretnego słownika i działa cuda nie tylko w chwilach nieporozumień...
Nie będę recenzentem filmu ani go Wam nie streszczę, bo to znajdziecie w sieci.
Po prostu idźcie, zobaczcie, nie przeoczcie 'Miłości", poczujcie ją w trzewiach.
Grudniowo pozdrawiam,
xoxo, Alicja

3 komentarze:

  1. Trafiłam tu poprzez Moje Mieszkanie, czy wiesz, że tam jest opisany Twój blog?
    Piękne zawieszki!
    A na film na pewno się wybiorę, choć póki co chyba nie widziałam plakatu u nas w Opolu.
    Będę tu z chęcia wracać, bo nie da się wszystkiego pochłonąc za jednym razem:)
    Klara

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Kochana w takim razie koniecznie muszę się wybrać .. Ja ostatnio na kobiecym kinie oglądałam "Mój rower" i nie obyło się bez łez wzruszenia ... Twój film domyślam się , że też chwyci za tę najcieńszą strunę ... Wciąż czekam na dłuuugi mail od Ciebie :)) ale czekanie też jest przecież przyjemnością prawda ??:)))
    pozdrawiam pastelowo..

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna kompozycja z pastelowymi różami.
    Chyba muszę się wybrać na ten film, żeby złagodzić wstrząs, jaki przeżyłam oglądając kilka dni temu "Funny games" tego reżysera. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Welcome to my blog, I love to hear your comments.
Thank you!