
To raczej ostatni post w tym roku... Dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny i za życzenia, które od Was otrzymałam. Życzę Wam wielu inspiracji i spełnienia.
Niech Wasze życie będzie domem z oknami wychodzącymi tylko na pogodne dni!
Alicja
Czy to nie wspaniałe, że blogowa społeczność może się wzajemnie inspirować, odkrywać nowe światy a często nawet sobie pomagać? Jasne, że wspaniałe!
Zasady obdarowywania się wyróżnieniem I love your blog są następujące:
1. Należy na swoim blogu umieścić logo oraz link do bloga osoby, która nas nominuje.
2. Wybrać siedem własnych ulubionych blogów i zamieścić ich linki z uzasadnieniem.
Wywiązuję się zatem także z punktu drugiego i mówię I love your blog następującym osobom:
1. Lynn - Sea Angels - za światło, które bije z każdego posta.
2. Kama - ZaKamarek - za ciepło, mądrość, rzetelność oraz dodatkowo za zaganianie mnie do pracy, którą bez Twojej zachęty pewnie bym odkładała.
3. Ita - Jagodowy Zagajnik -za rzekę pomysłów i to coś co pozwala Ci dojrzeć w zwykłych rzeczach zaczyn na piękne dekoracje.
4. Festoon - In my secret life - za piękne opowiadanie o drobnostkach z jakich zbudowane są nasze dni. I w ogóle za Język (może założymy jakieś Bractwo Cummingsa?:)))
5. Fairmaiden - Sea Cottage - za inspirowanie do refleksji.
6. Madzia - Rustical Home - za dekoratorską megaaktywność.
7. Li - B&W - za piękne pomysły i zmysł dekoratorski.
Jeśli nie ma Waszego bloga na mojej liście - to tylko dlatego, że mogłam wybrać tylko siedem.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i życzę spokojnego tygodnia.
Jesień najwyraźniej wyemigrowała... No cóż, nie ona pierwsza... Dopołudnie oszczędnie wydziela pojedyncze promienie słońca... Czy tak już zostanie? Jeszcze 'chwilę' temu uwieczniałam Maję w lesie. Liście były już wprawdzie 'chrupkie', 'czerstwe' i złowieszczo jednobarwne... ale wystarczały trampki i sweter, by biec ku przygodzie i przyrodzie... Teraz nawet dnia nie wystarcza... Ciemno, buro. Szalikowo i czapkowo. Krok stawiany w zimowym bucie już jakiś nie lekki, nie subtelny.... A na leśnej ścieżce zdrowia psuje radość z harcowania (bardziej od grawitacji!) .... kurtka. I ten chłód uciążliwy sączący się, sączący zewsząd...
Lecz nie pomylcie powyższych słów z wpisem do pogodowej księgi zażaleń - tak naprawdę to oda do słońca... :)
Skoro jesień i Maja stały się tematem posta nie mogę nie pokazać Wam pracy, którą moja 8 letnia córeczka przygotowała na szkolny konkurs 'Las jesienny'. Postanowiła - by było bardziej 'osobiście' przedstawić rzecz z perspektywy kuchnnego okna, zdecydowała się na 'przestrzenność', (ach te wieczka pudełek po obuwiu! po cóż marnować takie skarby!), wybrała collage, bo wiedziała, że wszystkie dzieci będą rysować lub wycinać z bibuły, zachęciłam ją do wyszukania kilku 'symboli' lasu - i tak w pracy zamiast rzędu drzew znalazł się jeleń, szyszki... Cieszyło mnie, że pracując sięga do własnej wyobraźni nie ograniczając się do mimetycznych rozwiązań. I serce mi rosło, kiedy widziałam jak wkłada całą siebie w to co robi, radując się procesem tworzenia.
Praca została odrzucona już na poziomie klasy: ' za mało lasu w lesie' czyli nie na temat.
Pozdrawiam Was ciepło!
Dziękuję Icie oraz Pasjonatce za zaproszenie mnie do zabawy /ankiety czytelniczej. Ogarnia mnie szczera radość, gdy odwiedzam blogi osób, które już odpowiadały i widzę, że dramatyczne statystyki dotyczące współczesnego czytelnictwa nie imają się, oj nie imają:))
Obawiam się, że u mnie potrzeba czytania znajduje się na tym samym poziomie w piramidzie Maslowa co jedzenie, picie, tlen i sen. Muszę, żeby żyć.
1. O jakiej porze dnia czytasz?
Widzę tu małą tendencyjność w pytaniach 1 i 3:))) No bo co z czytaniem w nocy oraz na boku?
Z reguły czytam po południu, wieczorami, a jak mam siły i lektura mnie wciągnie to pozwalam jej zamienić noc w ....maraton i ku epilogowi!
2. Gdzie czytasz?
Moje 'święte' (czyt.: nigdy niczym nie zakłócone) godziny na czytanie to czas kiedy czekam na córeczkę, podczas jej zajęć chóralnych. Dwa razy w tygodniu zatapiam się w lekturze słysząc dopływające z końca korytarza anielskie głosy... Poza tym bardzo lubię czytać w metrze. Ale wyczerpująca odpowiedź brzmi: gdzie się da.
3. Jeśli czytasz na leżąco to czytasz najchętniej na plecach czy na brzuchu?
I tak, i tak i na bokach, po prostu jeśli czytam dłużej trudno wytrzymać w jednej pozycji.
4. Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?
Filozofia, duchowość. Poezja. Literatura piękna. Przytaczam tylko to co na górze mojej listy. Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że nie należy czytać dobrych książek!! .... bo zbyt wiele jest bardzo dobrych i może nie starczyć nam wtedy czasu na te drugie.
5. Jaką książkę ostatnio kupiłaś?
Ken Wilber (mój guru!!!!) "Małżeństwo rozumu z duszą".
6. Co czytasz aktualnie?
Połykam (dobre słowo w kontekście Maslowa:)): Trinh Xuan Thuan i Matthieu Ricarda "Nieskończoność w jednej dłoni. Od Wielkiego Wybuchu do Oświecenia" (po raz kolejny)
oraz e.e.cummings'a "150 wierszy"
i po trochu smakuję "Historię piękna" oraz "Historię brzydoty" pod redakcją nieocenionego Umberto Eco, przyniosłam też z biblioteki "Mroczną połowę" S. Kinga - kawał solidnej rzemieślniczej (parafrazując samego Stephena) roboty (szczególnie polecam na noc:))))
7. Używasz zakładek czy zaginasz 'ośle rogi'. Jeśli zakładek - to jakie one są?
Raczej zakładki - czyli to co akurat pod ręką: bilety, karteluszki, zdjęcia... Chyba to dobry moment, aby Wam napisać, że we własnych książkach podkreślam ołówkiem to co dla mnie ważne i robię uwagi na marginesach.... Moje natężenie 'ołówkowania' jest wprost proporcjonalne do miłości jaką darzę konkretny wolumen. Z nabożną czcią traktuję książki wypożyczone, własnym okazuję uczucia poprzez "grafitową" integrację.
8. Co sądzisz o książkach do słuchania?
Dobre. Zwłaszcza dla dzieci, które jeszcze nie potrafią czytać oraz dla sób, które czytać nie mogą. Świetny pomysł na zagospodarowanie czasu podczas długiej jazdy samochodem.
9. Co sądzisz o ebookach?
Jedynie jeśli książka byłaby w inny sposób niedostępna. Ale i tak musiałabym wydrukować.
10. Co prawda nie było dziesiątego pytania - ale pozwolę sobie pod dziesiątką na choć kilka nazwisk (rzecz spontaniczna): K.Wilber, Dalajlama, K.Wojtyła, S.Weil, U.Eco, e.e.cummings, W.Whitman, M.Kundera, T.Mann, F.Dostojewski, J Cortazar. I tak oto prześlizgnąwszy się po wierzchołku góry (bardziej wulkan niż lodowiec:)) jakim jest temat książek umykam w prozę (nomen omen!) sprawunków, które raczyły cierpliwie poczekać, do czasu napisania posta.....
Do zabawy zapraszam Sylwię oraz Lynn:)
Pozdrawiam ciepło.
P.S. Niezależnie od tego czy Wy na plecach, brzuchu, lewym, prawym boku - spójrzcie na poduszkę, która nie bez kozery została ochrzczona w Arte Ego The Sweetest Friend ....
Wszystkim Wam chcę podziękować (raz jeszcze:)) i powiedzieć, że szeroka jak Nil rzeka słodyczy porwała moje serce w związku z Waszymi wpisami pod poprzednim postem.
Tyle tam pochwał, że teraz siedzę i dumam, które z moich wad powinnam tu niezwłocznie wyjawić, aby święta równowaga we wszechświecie była nadal zachowana....
Życzę Wam pięknego tygodnia, pełnego inspiracji i radości!
Ad Mortem
na północ
czy na południe
na wschód
czy na zachód
zawsze
w jednym kierunku
idę
Piątkowe popołudnie otwiera kolejny weekend - nieco inny od pozostałych, bo naznaczony jutrzejszym Świętem. Trudno cokolwiek powiedzieć o śmierci co nie pachniałoby banałem lub wymuszonym patosem. Z pewnością pozostaje ona Tajemnicą, a jej akceptacja paradoksalnie: daje siłę by żyć w pełni. I choć w swej władzy ma materię - to co nosimy w naszych sercach: pamięć o tych, których już powiodła w stronę Elizejskich Pól i nasza miłość - pozostają metafizycznym ogrodem, do którego Ona nie ma wstępu.
Pozdrawiam Was ciepło i życzę chwil pełnych Światła.
Jesień zmienną jest: po szarych dniach, gdy świat za oknem zdaje się zlewać w jedną, wypraną z kolorów, smutną dekorację, następują te pełne słońca i wszystko wokół połyskuje złotawo zachęcając do spacerów... Choć z całego serca chciałabym, aby zima się w tym roku zapomniała i przespała samą siebie - wiem, że przyroda musi zatoczyć swój krąg... A że nie warto przejmować się tym na co i tak nie mamy wpływu - cieszę się z pozytywów sytuacji, nawet najdrobniejszych - takich jak te poduszki, które pojawiły się u mnie (najpierw w głowie, potem w sklepie a teraz...) w domu, by odczarowywać grafitowe chmury, pluchy i szarugi, których zaokienne spektakle przepowiada (niech tam sobie przepowiada!) kalendarz...
Kaktusowate nigdy nie należały do moich faworytów i nadal nie należą. Jednak - jak widzicie na zdjęciu - florystyczny "wątek - wyjątek" stał się faktem... i dalekie kuzynki klasycznych kaktusów wprodzadziły się i do mnie. Sprawiły to oczywiście BIAŁE pąki - uwiodła mnie perspektywa delektowania się widokiem BIAŁYCH kwiatów, które - mam nadzieję - staną się jedną z radości nadchodzącego weekendu.... Mam słabość do bieli, wiem... Poza tym Cacti Family to chyba niezły wybór na zimę, kiedy powietrze w domu jest suche i ciepłe?
Albert Camus pięknie napisał, iż jesień jest drugą wiosną - gdyż każdy liść staje się kwiatem.
W piątek zebrałyśmy wyjątkowo sporo 'kwiatów' wraz z moją córeczką: jeden bukiet na szkolne zajęcia i drugi do domu. I choć jesienne dekoracje to 'ogród' wielce ulotny ich uroda sprawia, iż wciąż od nowa zapraszam je do siebie...
.... i jeszcze jedna jesienna impresja - tym razem ubrana w słowa:
JARZĘBINA (THE ROWAN)
widziałam
tysiąc zachodów słońca
wiszących
jakby nigdy nic
na drzewie
Proponuję Wam mały eksperyment: podzielcie 800 milionów przez liczbę mieszkańców waszego kraju. Pomnóżcie w wyobraźni tę liczbę przez obszar waszego państwa - to da Wam pojęcie jak rozległa jest 'kraina głodu'...
Pozdrawiam Was ciepło,
Alicja
Wpis jaki znalazłam 27 września na blogu VosgesParis nie tylko napełnił mnie ochotą na wyprawę na targ staroci, ale także zainspirował, by pokazać Wam drzwi, które stworzyliśmy z mężem do naszego domu - udekorowane właśnie wiekowymi drewnianymi ręcznie rzeźbionymi elementami... Uwielbiam tego typu dekoracje - gdyż gwarantują niepowtarzalność... Zupełnie inaczej mieszka się pośród rzeczy, o których się wie, iż nie stworzyły ich maszyny, lecz czyjeś wrażliwe serce, cierpliwa praca i talent... I tylko jednego nie zrozumiem nigdy: dlaczego tych cudów ktoś się pozbywa?? Żebyśmy mogły cieszyć się ich odnalezieniem?:)))
Oto awers i rewers jednej z moich faworytek w kolekcji.
Nie mogłam nie wpleść tutaj białej róży - symbolu najczystszej miłości...
Uwielbiam oglądanie fotografii. Nawet jeśli to tylko zdjęcia czterech kątów... Widzę wtedy jak zmienił się dom, wspominam... Powyżej jedno z takich zdjęć - na które natknęłam się dzisiaj przypadkiem... Ulubiony element mojej kuchni - drewniana półka, której widok raduje mnie wciąż tak samo jak w dniu, kiedy została zawieszona...
***
(córeczce)
twoje dłonie
- pięciolistne koniczyny
czegóż mi
do
szczęścia
więcej?
Jakże miło po udanym wakacyjnym wojażowaniu powrócić do domu i na nowo odkrywać uroki swojego miejsca na ziemi! A nadejście jesieni wyjątkowo dopinguje do dopieszczania czterech kątów - w których teraz będzie się więcej przebywać.... Dzisiaj "zasiliłam" dom w nowe kwiaty - kolejne bluszcze, wspaniały pięcioletni grubosz i papryki w donicach....
Nie oparłam się też dwóm francuskim pojemnikom... Mogą być przydatne na dziesiątki sposobów, ale najważniejsze, że cieszą oczy:)))